Story of my life

Story of my life

piątek, 14 lutego 2014

14. Dzień zakochanych

14 luty, czyli Walentynki. Dla większości ludzi ten dzień jest szczególny. Pary dają sobie prezenty, tysiące osób zmienia swoje statusy, aby pokazać ludziom, że już są na prawdę w sobie zakochani. Dla mnie jest to dzień jak każdy inny. Spędzam go tak jak każdy dzień tygodnia, będąc w Polsce wraz ze znajomymi wychodziliśmy na miasto do klubu na singli i tam dobrze się bawiliśmy. Jednak w tym roku ten dzień miałam spędzić całkiem inaczej, miał być szczególny. Kiedy wróciłam z pracy dostałam sms'a. "Cześć to ja James. Mam nadzieję, że jeszcze mnie pamiętasz :) Może wybralibyśmy się dzisiaj na kolację?" Oczywiście, że go pamiętałam, ale nie byłam szczególnie przekonana do tego pomysłu. Postanowiłam, że przemyślę sprawę i zajęłam się przygotowywaniem obiadu. Postawiłam na zupkę z torebki, ponieważ Wiktoria spędzała ten dzień z Zaynem i nie było jej w domu. Kiedy zalewałam zawartość opakowania wrzątkiem ktoś do mnie zadzwonił. Na początku obawiałam się, że to James. Na szczęście lub  nieszczęście był to Liam.
-Tak słucham?-mówiłam mieszając zupkę.
-Spotkajmy się dzisiaj, wpadnę do ciebie. Wiem, że będziesz wieczorem sama, bo Zayn jest z Wiką. O 23 pasuje?
-O 23 hm? Wyskoczysz Sophie z łóżka i przyjedziesz do mnie? Najpierw romantyczny wieczór a potem odskocznia od kochanej dziewczyny? Nie dziekuję.
-To nie jest odskocznia-chciał mówić dalej, ale mu przerwałam.
-Poza tym jestem już umówiona.-powiedziałam bez zastanowienia.
-Ciekawe z kim?-w jego głosie słychać było rozczarowanie.
-Idę na kolację z Jamsem, to ten facet, którego poznałam na urodzinach Harrego.
-Chyba sobie żartujesz.
-Nie nie żartuję. Udanego wieczoru z Sophie pa.-nie czekałam na odpowiedź tylko nacisnęłam czerwoną słuchawkę. Postanowiłam, że na prawdę spędzę ten wieczór z Jamsem. "Hej przepraszam, że dopiero teraz odpisuję. Jasne, że cie pamiętam i z chęcią pójdę z tobą na kolację" na odpowiedź nie czekałam zbyt długo. "Nawet nie wiesz jak się ciesze. Będę po ciebie  o 20. Do zobaczenia :*" odczytałam wiadomość i zabrałam się za jedzenie obiadu. Do dwudziestej miałam co raz miej czasu. Wzięłam prysznic, włosy związałam w koka i zrobiłam lekki makijaż. Potem udałam się do szafy. Wybrałam skórzaną spódnicę do tego koszulę w kolorze neonowego różu, czarne rajtuzy i czarne koturny. Całość wyglądała całkiem fajnie. Wzięłam torebkę oraz kurtkę i  zeszłam na parking, tam czekał mężczyzna, z którym byłam umówiona. Wysiadł z auta, aby mnie przywitać.
-Pięknie wyglądasz.-powiedział kiedy podeszłam bliżej niego.
-Dziękuję-ucałował mój policzek i otworzył drzwi do samochodu. Na początku czułam się dość niezręcznie, ponieważ nie wiedziałam o czym mam rozmawiać z mężczyzną, którego praktycznie nie znam.
-To gdzie mnie zabierasz?-zapytał po dłużysz czasie milczenia.
-Do restauracji mojej cioci. Zaraz będziemy na miejscu.-tak jak mówił po chwili byliśmy na miejscu. Przed wejściem do środka dał mi czerwoną różę. Restauracja miała dość domowy klimat. Przy okrągłych stolikach, ozdobionych białymi obrusami oraz bukietami kwiatów ustawione były czerwone fotele. Wszystko zgrywało się znakomicie z walentynkami. W restauracji siedziało kilka par, oraz kilka samotników, którzy głównie czytali książki. Usiedliśmy przy oknie, z którego było widać piękną panoramę Londynu. Na przystawkę zamówiliśmy brązowe krewetki, puntarelle sałatka z kopru włoskiego i estragonu, danie główne znów zamówiliśmy to samo. Szczerze mówiąc ja wybierałam, a James przystosowywał się do tego. Postawiłam na klasycznego pieczonego kurczaka Bibendum z estragonem. Deser zamówił James. Wybrał Creme brulee oraz lody waniliowe. Wszystko było na prawdę pyszne. Po zjedzeniu tego wszystkiego myślałam, że pęknę. Po kolacji wybraliśmy się na spacer. Dopiero wtedy zaczęliśmy się poznawać. Opowiadaliśmy o sobie  i zadawaliśmy pytania. Po oświetlonych uliczkach chodziliśmy dobre półtora godziny. Potem mężczyzna odwiózł mnie do domu. Pod blokiem oboje wysiedliśmy z auta, żeby się pożegnać. Na początku nie wiedziałam jak to będzie wyglądało, jednak James podszedł bardzo blisko mnie, najpierw przytulił do siebie a potem ucałował moje usta. Pocałunek nie trwał długo i szczerze mówiąc nie poczułam nic wyjątkowego.
-Dziękuję za wspaniałą kolację.-uśmiechnęłam się do niego i już miałam odchodzić kiedy on szarpnął mój nadgarstek, na którym zostały czerwone ślady po ściśnięciu.
-Chyba zasługuję na lepsze podziękowanie.-nie wiedziałam czego oczekuje. Znów mnie pocałował. Tym razem to trwało dłużej.
-No już lepiej. Dobra uciekaj. Zadzwonię, to sie umówimy.-nie miałam ochoty na kolejne spotkanie. Nie odezwałam się znów przybrałam sztuczny uśmiech i pobiegłam do mieszkania. Przekręciłam klucz w drzwiach i weszłam do środka. Zrzuciłam buty oraz kurtkę  i marzyłam o gorącej kąpieli. Światło świeciło się tylko w przedpokoju. Ja nie zwracałam na nic uwagi rozpuściłam włosy i udałam się do mojego pokoju, tam włączyłam muzykę i wróciłam do salonu. Pstryknęłam włącznik światła odwróciłam się i na chwilę przestałam oddychać. Byłam tak przestraszona jak rzadko kiedy.
-Liam do cholery co ty tutaj  robisz?!-krzyknęłam do chłopaka siedzącego na sofie, kiedy strach trochę opadł.
-Czekam na ciebie-on tylko się uśmiechał.
-Czego chcesz?-podeszłam do blatu i nalałam wody do szklanki.
-Są walentynki chciałem się z tobą zobaczyć.-wstał i wręczył mi bukiet czerwonych róż.
-Opowiadaj jak było na randce-stanął naprzeciw mnie i patrzył prosto w moje oczy.
-Może być. Lepiej powiedz jak ty tutaj wszedłeś.
-Tylko może być?
-Zadałam ci pytanie.
-Wiktoria dała mi klucz powiedziałem, że zostawiłem coś u was. Chyba się nie gniewasz?
-Nie, ale możesz już sobie iść.
-Ja się jeszcze nigdzie nie wybieram.
-Jak było z Sophie?
-Może być-drwiąco się zaśmiał i zrobił krok w moim kierunku, ręce postawił na blacie, więc była uwięziona. Wciąż patrzył w moje oczy, oboje nie wytrzymaliśmy. Wbił się w moje usta, czułam się jak w niebie. Uwielbiałam kiedy mnie całował, robił to jakoś inaczej niż wszyscy.
-Przepraszam za Sophie chcę z nią zerwać tylko nie wiem jak.-oderwał się na chwilę.
-Na prawdę?
-Tak.-w tym momencie byłam najszczęśliwszą dziewczyną na świecie. Znów pozwoliłam mu się pocałować.
Liam zaczął dobierać się guziczków w mojej koszuli.
-Zaczekaj.-przytrzymałam jego rękę.
-Nie chcę żeby łączył nas tylko seks.-w jego oczach widziałam rozczarowanie.
-Dobrze.-przytulił się do mnie i tak staliśmy przez dłuższą chwilę. Wyszliśmy na balkon, aby podziwiać uroki nocnego Londynu, co okazało się złym pomysłem. Akurat obok naszego bloku przechodziła jakaś Directionerka, która zawiadomiła swoje koleżanki, one swoje i tak po upływie 20 minut było ich chyba z 60 i wciąż przybywało. Liam wyszedł na chwilę pomachał im i powiedział, że je uwielbia. Zaczął zapewniać je, że jest u kuzynki i spędza z nią wieczór. Nie chciał żeby wszystko się wydało. Powiedział im również, że zostaje tu na noc. Musiał to zrobić bo wiedzieliśmy, że one szybko nie odejdą. W czasie kiedy Liam mówił do swoich fanek na wzięłam dość długą kąpiel. Potem postanowiliśmy, że położymy się spać. Udaliśmy się do mojego pokoju. Wtuliliśmy się w siebie i próbowaliśmy usnąć co było trudne, ponieważ dziewczyny na zewnątrz wciąż krzyczały lub śpiewały. Rozmawialiśmy jeszcze przez chwilę a potem zasnęliśmy.
_______________________________________________________
14 rozdział akurat o walentynkach PRZYPADEK? :3 Tak mnie dzisiaj nastroiło i postanowiłam wspomnieć o tym święcie. Ja spędziłam go w domu tak jak co roku :D A wy jak spędziliście dzisiejszy dzień? Zachęcam do komentowania i zaglądania tutaj :) Pozdrawiam Martyna ♥

1 komentarz:

  1. Czuje, że ten James ostro da w kosc Julce .. Chyba sie troche boje .. Dobrze, ze w koncu Liam ogarnął sie i powiedzial, ze chce zerwac z Sophie !! :D Nie jestem na biezaco, ale teraz bede miec ferie, wiec wszystko nadrobie :3 Bardzo mi sie podoba :))

    OdpowiedzUsuń